piątek, 25 października 2013

CUDOWNY LIKIER CYTRYNOWY

Od dawna zanosiło się u mnie na limoncello. Przymierzałem się do niego długo i z namysłem, jakby to miało być największe wyzwanie w moim życiu. Jakbym bał się, że robota wykonana na "hura" może obrazić moich włoskich przodków. Nie pomogły nawet prośby i zachęty mojego taty. Potrzebna była dopiero kobieca ingerencja. "Zamiast gadać, lepiej byś zrobił" powiedziała kiedyś Martyna. No to zrobiłem...i nawet nie bałem się trochę pokręcić w przepisie.   

Składniki: 

10-12 dużych cytryn 

3 limonki 

1l spirytusu 

1l dobrej wody mineralnej 

1kg cukru trzcinowego 

 

Zaczynam od dokładnego umycia cytryn i limonek. Następnie obieram owoce ze skórki. Warto skorzystać przy tej czynności z ostrej i precyzyjnej obieraczki. Wiecie, chodzi o to żeby zdjąć samą skórkę, bez tej białej, gorzkiej warstwy pod nią. Mozolna robota, ale kiedy już posmakujecie gotowego likieru, poczujecie, że warto było się postarać. Obrane skórki wrzucam do dużego słoja i zalewam spirytusem. Całość odstawiam w chłodne, zacienione miejsce na około miesiąc...

...po jego upływie zlewam nalewkę. W garnku lub rondlu o grubym dnie zagotowuję litr wody mineralnej z cukrem. Użyłem cukru trzcinowego - nada dodatkowego, fantastycznego aromatu likierowi. Gotowy syrop studzę i wlewam do nalewki. Dokładnie mieszam całość. Na koniec rozlewam do butelek, które podobnie jak nalewka, lądują w ciemnym, chłodnym miejscu na kilka tygodni. Ten ostatni etap pozostawiam waszej cierpliwości - może to mogą być dwa tygodnie lub kolejny miesiąc, a nawet pół roku. Wiadomo, że im dłużej trunek będzie leżakował tym będzie lepszy, ale czy uda Wam się oprzeć pokusie...


Smacznego!


piątek, 11 października 2013

CIASTKA W GRECKIM STYLU

Niektórzy z Was zapewne wiedzą, że spędziliśmy ostatnio z Martyną urlop na uroczej wyspie Korfu. U nas (w Polsce) już na dobre szalała jesień, gdy my tam zachwycaliśmy się bujną zielenią, wspaniałą pogodą i błękitnym morzem otaczający ten kawałek lądu. Grecka kuchnia? Cóż na ten temat nie chcę się wypowiadać, ponieważ nie zdążyliśmy jej należycie zasmakować i pozostaliśmy z mieszanymi uczuciami. Lepszą pozycję za to zyskały u nas greckie desery...choć również nie wszystkich udało nam się spróbować. Dlatego postanowiłem dziś przygotować właśnie słodkość w greckim stylu.

Składniki: 

300g migdałów 

200g suszonych fig  

3-4 łyżeczki cynamonu

2 opakowania ciasta filo (ok. 450g każde, po 10-11 płatów w rolce)  

1/2 kostki masła 

1,5 szklanki miodu 

1,5 szklanki wody

Na początek zabieram się za farsz. Migdały wrzucam do blendera i siekam na drobne kawałki. Następnie figi. Na Korfu było pełno sadów z drzewkami oliwnymi, cytrynowymi i właśnie figowymi. Na chodnikach leżało pełno tych pysznych, ale już przejrzałych i rozgniecionych owoców - cóż za strata. Postanowiłem więc jakoś im to wynagrodzić i wykorzystać w moim przepisie. Odcinam ogonki i kroję owoce na kawałki, które następnie lądują w blenderze. Wrzucam na pełne obroty, aż powstanie gęsta, w miarę gładka masa. Pastę z fig dodaję do posiekanych migdałów, wsypuję cynamon i mieszam do momentu, aż składniki się dokładnie połączą.  Możecie zrobić to mikserem. Ja wyrobiłem całość ręcznie.

Pora na ciasto. Przyznam się Wam, że to mój debiut z filo i nie wiedziałem do końca, czego się po nim spodziewać. Na początku mój zamysł co do formy ciastek było trochę inny, ale gdy zobaczyłem z jak cienkim i delikatnym materiałem mam do czynienia postanowiłem zrobić coś w stylu baklawy.
Blachę wyłożyłem papierem do pieczenia. Płaty filo z pierwszej paczki rozwinąłem i rozłożyłem na stolnicy. Następnie przecinam je na pół, ponieważ moja blacha nie jest na tyle duża żeby układać je w całości. Kładę po dwa płaty - zakładając jeden na drugi. Smarują je roztopionym masłem i kładę kolejną parkę, a następnie znowu masło i ponownie ciasto, itd. Na spód powinna starczyć połowa płatów, z drugiej ułożę wierzch. Zanim jednak to nastąpi wykładam mój cudowny farsz - połowę zostawiam na drugą rolkę filo. Po ułożeniu ostatniej warstwy ciasta, smaruję wierzch masłem, a następnie kroję w poprzek na kawałki ok. 4 cm. Potem jeszcze całość wzdłuż na pół i w ten sposób uzyskuję 18 ciastek z jednej blachy. Najwyższa pora zapakować całość do piekarnika. Na liczniku ok.180, a więc 40 minut opalania powinno im w zupełności wystarczyć.

Czas zabrać się za syrop, bo bez niego jakoś trudno mi wyobrazić sobie greckie słodycze - no może poza Lokum. Zdarzyło nam się nawet w jednej greckiej cukierni, że zamówiony do kawy rogalik z czekoladą też był nim lekko nasączony. Przygotuję go od razu na obie partie ciasta. Samo wykonanie jest banalnie proste. Potrzebne będzie półtorej szklanki dobrego miodu, raczej jasnego, np. wielokwiatowego. Wlewam miód do miski, dodaję wody i dokładnie mieszam, aż powstanie słodki syrop. 

Gotowe ciastka wyciągam z piekarnika i polewam syropem, a następnie odstawiam na bok do ostudzenia - trzeba przecież zrobić miejsce dla kolejnej partii.


Smacznego!